Aktualizacja 30.04.2024
Kochani, z całego serca dziękuję za wsparcie dla tych maleństw. Niestety mimo wysiłków lekarzy wirus zabrał rodzeństwo kociątka.
Toffik, mimo, że najsłabszy, walczy dzielnie.
Ewa
Aktualizacja 29.04.2024
Dzisiaj PĘKŁ SZEW zamykający powieki Toffika w chorym oku. Natychmiast zabrałam maleństwo do kliniki, mimo nieopłaconych wcześniejszych wizyt.
Na szczęście doktor zgodziła się obejrzeć oczko Toffika. Zdecydowała, że nie będzie ponownie zakladała szwu, ponieważ jest za duże ryzyko, że pęknie ponownie. Trzeba PILNIE przeprowadzić operację usunięcia gałki ocznej.
Opryszczka na oku jest bardzo duża i boląca, maluszek dostaje krople łagodzące ból, przemywam mu oczko. Drugie oko nie jest jeszcze zainfekowane, ale jeśli operacja nie odbędzie się NATYCHMIAST, może dojść do tragedii i Toffik straci wzrok w obu oczach.
Kochani, nie pozwólmy na to, maleństwo cierpi od urodzenia…
Ewa
Aktualizacja 26.04.2024
Kochani, dziś rano jeden z szarych kociaczków, Toffik, zaczął się czuć dużo gorzej. Skoczyła mu temperatura a chore oko zaczęło wyglądać dużo gorzej, więc od razu zabrałam go i pojechałam do kliniki.
Doktor powiedziała, że w przypadku Toffika nie da się już nic zrobić z jego oczkiem. Konieczne będzie usunięcie gałki ocznej. Na razie zaszyła mu powieki ale operacja powinna się odbyć jak najszybciej.
Proszę o pomoc!!!
pozostały czas na zebranie pieniędzy:
kwota do zebrania:
0 zł
ICH HISTORIA
Tą trójkę maluchów (nazwałam ich Toffik, Tosia i Tutek) zobaczyłam w wysokiej trawie, tuż obok ruchliwego skrzyżowania. Maluchy miauczały rozpaczliwie a ich mama lizała je i próbowała uspokoić.
Spojrzałam na te małe pyszczki i zamarłam… Czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Oczy kociąt były monstrualnie powiększone, napuchnięte i mętne. pokryte dziwnymi naroślami. Wystawały na zewnątrz otwartych powiek tak, jakby zaraz miały wypaść. Z oczu ciekła ropa.
Jak bardzo te maluchy muszą cierpieć! Jeśli mi wpadnie do oka ziarenko piasku, już boli mnie tak, że nie mogę na niczym się skupić. Więc te straszliwie chore, znieksztacone oczy muszą być źrodlem niewyobrażalnych cierpień. Dlatego te maleństwa tak przeraźliwie miauczą. Po prostu wołają o pomoc…
Co mam zrobić?! Miałam nie brać na leczenie kolejnych kotów dopóki nie zapłacę zaległych rachunków u weterynarza. W klinice już mi zapowiedzieli, że nie będą więcej leczyć przynoszonych przeze mnie zwierząt na kredyt. Muszę płacić od razu gotówką.
Ale przecież nie zostawię tu tych maleństw, tak bardzo chorych i cierpiących. To jakby od razu wydać na nie wyrok i skazać na okrutną śmierć. A przecież one nawet jeszcze nie poznały życia…
Więc biorę czarnego Tutka i dwa bure kocięta, Toffika i Tosię i idę do kliniki z postanowieniem, że nie wyjdę stamtąd, dopóki przynajmniej lekarze ich nie obejrzą. Chyba że wezwą policję.
Udało się na szczęście bez policji. Kiedy lekarze zobaczyli w jakim stanie są maluchy, zgodzili się je zbadać. Od razu mi powiedzieli, że to jest herpes, rodzaj wirusa, który atakuje oczy u kotów i może spowodwać ślepotę, a nawet śmierć. Toffik, Tosia i Tutek musieli urodzić się już zarażeni. W tej chwili są bardzo słabi i nie ma gwarancji, że uda się uratować ich wzrok, a nawet czy przeżyją.
Uprosiłam lekarzy żeby przynajmniej zaczęli je leczyć. Obiecałam, że poproszę o pomoc i zbiorę pieniądze, żeby się rozliczyć. Więc Toffik, Tosia i Tutek dostali leki przeciwbólowe (krople i zastrzyki) i doktor częściowo oczyściła ich oczy. Ale to dopiero początek leczenia.
W tej chwili maleństwa razem z mamą są u mnie. Przemywam im oczy, wpuszczam krople przeciwbólowe. To na chwilę pomaga i wtedy maluchy zasypiają. Ale potem krople przestają działać i znowu miauczą rozpaczliwie, a ja nie jestem w stanie im pomóc.
Dlatego zwracam się do Was. Jeśli możecie, pomóżcie, bo tylko na Was mogą liczyć te maleństwa. Proszę w ich imieniu o każdą, nawet najmniejszą wpłatę.