Aktualizacja 02.07.2024
Kochani, udało nam się wspólnie zebrać potrzebne pieniądze na leczenie Jacusia! Jestem Wam tak ogromnie wdzięczna! Dziękuję wszystkim wspaniałym osobom z wielkim sercem, które pomogły Jacusiowi. Jestem już w kontakcie z kliniką i ustalamy godzinę przyjęcia tego biedaka do szpitala.
Jeszcze raz ogromnie Wam dziękuję. Będę Was informować na bieżąco o dalszych losach Jacusia.
Ewa
pozostały czas na zebranie pieniędzy:
MUSIMY ZEBRAĆ:
0 zł
Jacuś siedział bez ruchu na chodniku. Drgnął na mój widok, ale chyba po prostu nie miał siły uciec. Wyglądał po prostu strasznie. Brudna, posklejana sierść, ropna wydzielina kapiąca mu bezustannie z nosa i z pyszczka… Muchy krążyły nad Jacusiem i siadały mu na pyszczku, wchodziły do nosa, a on nie miał nawet tyle siły, żeby je odgonić.
Kiedy powoli, żeby go nie przestraszyć, podeszłam bliżej, usłyszałam wyraźnie, jak głośny i chrapliwy jest jego oddech. Kotek próbował oddychać przez otwarty pyszczek, z wysuniętym na zewnątrz językiem. Od czasu do czasu dostawał ataku kaszlu, a wtedy miałam wrażenie, że za chwilę się udusi.
Choroba już prawie zwyciężyła nad Jacusiem.
Wyobraziłam sobie, jak musi czuć się uliczny kot, którego przetrwanie zależy tylko od jego własnej sprawności, który codziennie musi walczyć, żeby zdobyć cokolwiek do jedzenia – a teraz nie ma siły nawet się poruszyć. Czy wie, że to już jego koniec? A może ma nadzieję, że ten koszmar zaraz się skończy i jego dawne życie wróci? Że będzie mógł znów skakać, biegać, walczyć z innymi kotami i szukać jedzenia?
Jacuś nie zaprotestował, kiedy podniosłam go z chodnika. Widziałam, że się boi, ale nie miał siły w jakikolwiek sposób zareagować. Zawinęłam go w ręcznik i zaniosłam do kliniki.
W klinice zbadali Jacusia i żeby mu trochę ulżyć, oczyścili jego drogi oddechowe z gęstej, utrudniającej oddychanie wydzieliny. Okazało się, że ropa jest również w uszach kotka, wielkie gęste czopy zatykające całkowicie przewody słuchowe. Doktor mówi, że to ostatni moment na ratunek. Jacuś ma bardzo ciężkie bakteryjne zapalenie płuc, z powikłaniami. Zakażenie rozeszło się też na inne części organizmu i blisko jest do rozwinięcia się sepsy. Żeby Jacuś miał jakąkolwiek szansę na przeżycie, musi dostać dożylnie silny antybiotyk i mieć podawany tlen, bo po prostu się dusi. Konieczne jest pilne przyjęcie Jacusia do szpitala. Lekarz mówi, że bez tego kotek nie przeżyje.
Doktor potwierdził to co przypuszczałam – stan Jacusia jest bardzo poważny. Kotek po prostu się dusi. Musi leżeć pod tlenem i dostawać dożylnie silne antybiotyki, więc konieczna jest hospitalizacja, jak najszybciej. Jeśli zostawimy Jacusia bez leczenia szpitalnego, nie przeżyje.
Niestety musiałam zabrać Jacusia z kliniki do domu. Lekarze nie zgadzają się na przyjęcie go i leczenie na kredyt, bo mam już u nich zbyt dużo niespłaconych rachunków za leczenie ulicznych kotów.
Chce mi się płakać, kiedy widzę, jak ten biedak walczy o każdy oddech. Jak dusi się podczas ataków kaszlu, które są bardzo częste. Tak bardzo chcę mu pomóc, ale nie jestem w stanie nic więcej zrobić sama. Muszę Was prosić o pomoc.