12 sierpnia 2024
Kochani, stała się tragedia. Po długiej walce, ciało Emilki się poddało i kotki już z nami nie ma.
Maleństwo było niestety zbyt słabe, żeby wygrać i jej narządy wewnętrzne po prostu przestały pracować. Nie doszło jeszcze do mnie do końca co się wydarzyło. Kotka od kilku dni była mocno osłabiona i wiedziałam, że jej stan się pogarsza, jednak miałam głęboką nadzieję, że lekarzom uda się ją odratować. Niestety pomyliłam się.
Dziękuję Wam wszystkim, że byliście sercem przy Emilce w jej ostatnich chwilach. Wasze wsparcie nie poszło na marne i kotka odeszła w spokoju.
Ewa
9 sierpnia 2024
Kochani, stan Emilci jest krytyczny 😔
Organizm jest bardzo wyniszczony, narządy wewnętrzne prawie nie pracują. Kociczka ma biegunkę i wymiotuje. Tak bardzo jest mi jej żal 💔 Ciągle mam nadzieję, że da radę, bo przecież tyle dobrego czeka na nią w nowym życiu.
Emilko nie poddawaj się, walcz ❤❤❤
Ewa
31 lipca 2024
Kochani, wczoraj wydarzył się cud! Uzbieraliśmy całą potrzebną kwotę na leczenie Emilki.
Jestem tak bardzo wdzięczna wszystkim osobom, które się do tego przyczyniły. Bardzo się martwiłam losem tej kociczki, ale dzięki Wam Emilka będzie miała zapewnione wszystko, czego tylko potrzebuje. Kotka już z samego rana zaczęła intensywne leczenie w klinice a lekarze zrobią co mogą aby wróciła do zdrowia.
Proszę, trzymajcie kciuki za to biedactwo.
Ewa
pozostały czas na zebranie pieniędzy:
Brakuje jeszcze:
1700 zł
Maleńka czarna koteczka leży nieruchomo na stercie śmieci i gruzu, przygnieciona długim kawałem powyginanej blachy. W pierwszej chwili myślę, że ta blacha musiała się na nią przewrócić i koteczka nie żyje, a ja powinnam zabrać ją stąd i pochować, żeby jej bezbronnego ciałka nie rozdziobały ptaki.
Kucam obok, żeby odsunąć blachę, a wtedy uświadamiam sobie jednocześnie dwie rzeczy, które napełniają mnie grozą. Pierwsza, to że w tym małym ciałku tli się jeszcze iskierka życia. I druga, że to, co stało się z Emilką (tak ją w myśli nazwałam), to nie był wypadek.
Rękami trzęsącymi się z lęku o maleństwo wydobywam Emilkę spod przygniatającej ją blachy.
Koteczka nie protestuje, jest tak słaba, że przelewa się przez ręce. Liny na łapkach zacisnęły się mocno i z wielkim trudem udaje mi się je rozplątać. Boję się, że będzie chciała uciec. Ale Emilka przytula się do mnie z ufnością. A może po prostu jest tak słaba, że nie ma siły na nic więcej?
Dopiero w klinice mogę się jej dobrze przyjrzeć. Emilka jest tak przeraźliwie chuda, że nie wiem, jakim cudem w ogóle trzyma się na nogach. Koteczka niemal się nie porusza. Doktor twierdzi, że to przez ból i przez wywołany traumatycznym przeżyciem wstrząs. I że jest tak bardzo odwodniona i osłabiona, że znalazłam ją w zasadzie w ostatniej chwili.
Emilka dostała w klinice kroplówkę nawadniającą i wzmacniającą organizm. Doktor podał też dożylnie silne leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Ale po tym wszystkim odesłał nas do domu. W klinice nic więcej nie zrobią dla Emilki na kredyt, więc przyjmą ją z powrotem dopiero wtedy, kiedy będę w stanie zapłacić za badania i leczenie.
Emilka leży na moich kolanach i przytula się do mnie bardzo mocno. Na zmianę to budzi się to zapada w lekki niespokojny sen. Głaszczę ją, czując wyraźnie pod palcami drobny kręgosłup i żebra. Po cichu obiecuję jej, że już nigdy, przenigdy nikt jej w ten sposób nie skrzywdzi. Ale wiem, że bez pieniędzy nic więcej dla Emilki nie dam rady zrobić i maleńka po prostu odejdzie, tyle że nie na śmietnisku, a tu, na moich kolanach.
Bardzo proszę każdego, kto to przeczyta, o pomoc dla Emilki. Jakąkolwiek, choćby najmniejszą. Ona tyle wycierpiała przez ludzkie okrucieństwo. Błagam, spróbujmy jej to choć trochę wynagrodzić.