15 października 2024
Kochani, ostatnio informowałam Was o pogorszeniu się stanu zdrowia Bezy. Dzisiaj w nocy, po długiej, ciężkiej i nierównej walce, ciało kotki niestety się poddało. Bezunia od nas odeszła.
Jest mi z tego powodu niezmiernie przykro. Wiedziałam, że mała jest bardzo słaba jednak cały czas miałam nadzieję, że się jej uda. Chciałam, żeby sobie poradziła. Jedyne co pociesza mnie w tej sytuacji, to fakt, że odeszła w spokoju i bez bólu, a nie na brudnej ulicy w samotności.
Dziękuję wszystkim, którzy wsparli Bezunię w jej walce o nowe życie.
Ewa
7 października 2024
Kochani, stan Bezuni niestety się pogorszył. W tej chwili właściwie codziennie zabieram ją na kroplówki do lecznicy.
Gdy do mnie trafiła, była skrajnie zagłodzonym kotkiem, a w ranę na jej ciele zdążyło się już wtedy wdać zakażenie😞 Rana co prawda się zagoiła, jednak małe ciało Bezy jest najwyraźniej zbyt osłabione od życia na ulicy i jej stan niestety pogorszył się na tyle, że znowu potrzebuje stałej opieki lekarza😞
Z całego serca proszę Was, żebyście trzymali kciuki za małą Bezunię. Będę Was informować co się z nią dzieje na bieżąco.
Ewa
30 września 2024
Jak wiecie, ostatnio trafiło do mnie trochę małych kocich dzieci. Wszystkie maleństwa, które udało się dzięki Wam uratować, bardzo się ze sobą zżyły i za ich sprawą powstało u mnie małe kocie przedszkole 😂
Malinka, Beza i Okruszek, bo to o nich mowa, stały się praktycznie nierozłączne. Maluchy razem jedzą, bawią się i śpią❤️ Zawsze cieszę się gdy do mojego domu trafia nowy kociak i widzę jak cała reszta serdecznie go przyjmuje i na swój sposób zaczyna się nim opiekować.
Czasem mam wrażenie, że kotki pamiętają, że same niedawno jeszcze były w takiej sytuacji i potrafią współczuć nowemu koledze ❤️🐱
Ewa
23 września 2024
Kochani, mam dla Was dobre wieści. Beza przeszła zabieg, na który zbieraliśmy! ❤️
Maleństwo było bardzo dzielne i cały proces odbył się na szczęście bez żadnych komplikacji. Przed Bezunią jest niestety jeszcze długa droga. Rany były rozległe, a kiedy ją znalazłam, kociczka była bardzo osłabiona i niedożywiona, więc jej organizm musi podwójnie walczyć, żeby zagoić coś takiego.
Całe szczęście kotka ewidentnie ma w sobie ogromną chęć do życia i powoli odzyskuje apetyt, a nawet próbuje sama wstawać. Wierzę, że wyrośnie z niej jeszcze piękny i kochający kot❤️
Dziękuję wszystkim, którzy wsparli Bezę w jej walce. Jesteście wielcy❤️
Ewa
Maleńką Bezę znalazłam przypadkiem, podczas spaceru.
Kociątko leży w nienaturalnej pozycji pod samochodem, ukrywając się przed światem. Brudna, wyczerpana i przerażona. Na jednym z boków Bezuni jest rana, która nie wygląda dobrze. Oddech koteczki jest przyspieszony, co chwila jej małym ciałkiem wstrząsa silny dreszcz. Widzę, że to maleństwo bardzo cierpi.
Kiedy schylam się, żeby wyjąć Bezę spod samochodu, koteczka drga gwałtownie i próbuje uciec, ale od razu przewraca się i z głośnym miauczeniem próbuje odczołgać się ode mnie. Wiem, że nie mam wyboru, więc po prostu łapię Bezunię mimo jej lęku i pewnie bólu, jaki jej przy tym sprawiłam. Żeby jak najmniej uciskać jej ranne ciałko, zawi
Schylam się pod samochód i powoli wyciągam do niej ręce. Maleństwo bardzo się boi, jednak nie ma siły nawet na próbę ucieczki. Szybko orientuję się, że kociczka nie jest w stanie samodzielnie chodzić. Gdy trzymam ją w rękach, pod palcami czuję każdą, nawet najdrobniejszą kostkę. Bezunia jest skrajnie wychudzona. Nie chcę nawet myśleć, ile czasu spędziła w swojej kryjówce bez możliwości ruchu, jedzenia czy picia. Łzy same napływają mi do oczu.
Koteczka ma na lewej łopatce paskudną ranę, która na pewno nie jest świeża. Od dłuższego czasu musiała paraliżować ją bólem i przypominać o sobie przy każdym, nawet najmniejszym ruchu.
Nie myśląc długo, wkładam maleństwo w karton i pędzę do lekarza. Beza nie może dłużej czekać. W jej oczach widzę, że jest na skraju.
Po wstępnych oględzinach doktor stwierdza dwa zwichnięte stawy. Pierwszy w miejscu, w którym widać ranę, drugi w prawej części miednicy. Z tego powodu maleństwo nie było w stanie ustać na własnych łapkach. Według lekarza kotka została czymś uderzona. Sugeruje on coś w rodzaju deski nabitej gwoździami, ponieważ na jej łopatce widać ogromną ranę, a w niej dwie, głębokie dziury. Cała ta tragedia musiała się odegrać już jakiś czas temu, ponieważ w okolicy rany zdążyła już się wdać martwica, a stąd jest tylko krok do sepsy. Jeśli sepsa się rozwinie, dla Bezuni nie będzie już żadnej szansy.
Gdy słucham tego wszystkiego, momentalnie zasycha mi w gardle, a serce ma ochotę się rozsypać. Bezunia to jeszcze dziecko. Doktor ocenił jej wiek na około 9 tygodni. Nie mieści mi się w głowie jak można w ten sposób potraktować takie niewinne maleństwo.
Rana jak na razie została opatrzona, jednak wymaga ona dalszego intensywnego leczenia. Potrzebny jest zabieg usunięcia martwych tkanek pod narkozą i antybiotyk podany dożylnie, żeby powstrzymać rozprzestrzenianie się bakterii i rozwinięcie się sepsy. Wszystko musi zostać zrobione jak najszybciej, ponieważ maleństwo jest skrajnie osłabione i boje się, że w tym stanie każdy jej dzień może okazać się tym ostatnim.
Widzę, że Bezunia się boi. Jest przerażona. Nadal nie wie, co ją czeka. Ale gdy delikatnie głaszczę koteczkę po drobnej główce, w jej oczach zaczyna się tlić małe światełko nadziei.
Ja również odczuwam strach. Czy zdążymy zebrać pieniądze na leczenie? To jest wyścig z czasem. A Bezunia wydaje się tak drobna i delikatna, że mam wrażenie, jakby zaraz miała się rozpaść. Proszę Was, błagam, pomóżcie temu maleństwu. Jesteście jej jedyną szansą.