Maleńki Tadzio nie ma oczu‼️ Kto mu to zrobił⁉️ Potrzebna pomoc natychmiast‼️
Telefon zadzwonił późno. Po drugiej stronie usłyszałam tylko: “Przyjedź. Mamy tu na budowie małego kota. Coś jest z nim nie tak. Jeśli go nie zabierzesz, długo nie pożyje.” . To „coś nie tak” zabrzmiało zbyt złowieszczo, by czekać. Natychmiast pojechałam. Nie zapytałam o szczegóły, więc nie byłam przygotowana na to, co zobaczyłam.
Maleńki, może trzytygodniowy Tadzio nie ma oczu. W ich miejscu jest tylko ropa i zaschnięta krew. Z jednej strony brzuszka kociątka jest wielki guz, który zachodzi aż na łapkę. Tadzio miauczy rozpaczliwie, kręci się w kółko, przechyla dziwnie główkę na bok. Chyba próbuje w jakiś sposób odnaleźć swoją mamę, wyczuć ją węchem albo trafić na nią w końcu swoim małym mokrym noskiem. Ale mamy tu nie ma.
Co się stało temu maleństwu? Dlaczego nie ma oczu?! Czy skrzywdził go człowiek? A może zaatakował go szczur albo wrona?
To wszystko przechodzi mi przez głowę, ale dłużej się nie zastanawiam, bo nie ma na to czasu. Podnoszę maleńkiego Tadzia i niosę go do kliniki. A koteczek wtula się we mnie ale i tak całą drogę woła głośno. Albo z bólu albo z tęsknoty za utraconą mamą.
Doktor zajął się troskliwie Tadziem. Zbadał dokładnie jego oczy i powiedział, że wewnątrz powiek nie ma gałek ocznych. Jest tam zakażenie, przez które miejsca po oczach wypełnione są po brzegi ropą i resztkami krwi. A guz na brzuchu to woelka przepuklina. Powłoki brzuszne Tadzia musiały pęknąć a wnętrzności przemieściły się poza jamę brzuszną.
Wtedy usłyszałam słowa, które ciągle dźwięczą mi w głowie: “Jesteś pewna, że chcesz go ratować? Nawet jeśli przeżyje, i tak nie odzyska wzroku. Nigdy nie będzie w pełni sprawny.”
Tak, jestem pewna. Tadzio będzie niewidomy do końca życia. Ale koty bez wzroku potrafią żyć dobrze i szczęśliwie. One widzą sercem. A Tadzio ma wielką wolę życia. Zjadł łapczywie karmę, którą podał mu lekarz. Wypił wodę z miseczki. Więc dziś walczę o jego życie. O to, by Tadzio nabrał sił do czekającej go operacji. O to, by mógł żyć, kochać i być kochany – mimo wszystko.
Doktor oczyścił z ropy i odkaził miejsca po oczkach, zaaplikował antybiotyk miejscowy, podał mu również antybiotyk dożylny, lek przeciwbólowy i preparaty wzmacniające. Potem położył Tadzia pod tlenem. Teraz kociątko musi być poddane intensywnej terapii. A kiedy tylko rozwój zakażenia się zatrzyma i stan Tadzia będzie stabilny, trzeba będzie przeprowadzić operację umieszczenia wnętrzności z powrotem w jamie brzusznej i zaszycia powłok brzusznych.
Zrobię wszystko, żeby pomóc temu maleństwu. Tylko że sama nie jestem w stanie sfinansować całego leczenia i operacji. Bardzo się boję, czy damy radę zebrać na potrzebne na to pieniądze. Za chwilę Święta, wszyscy są zajęci, więc nie wiem, czy ktokolwiek w ogóle przeczyta moją prośbę. A jeśli nawet, to przez świąteczne wydatki każdy ma mocno ograniczone możliwości pomocy. Ale nie chcę się poddawać.
Dlatego jeśli mimo wszystko przeczytasz moją prośbę, bardzo Cię proszę o pomoc, choćby najmniejszą kwotą. A jeśli nie możesz, prześlij tą zbiórkę do swojej rodziny, znajomych. Za każdą taką pomoc dziękuję z całego serca.
Nie poddawajmy się. Walczmy razem o życie maleńkiego Tadzia.