Aktualizacja 24.05.2024
Kochani, stan Imbirka się pogorszył. Doktor nie może przeprowadzić operacji ponieważ jest duże ryzyko, że kociątko nie przeżyje narkozy. Zabieram go codziennie do kliniki na kroplówki, ma również czyszczone chore oczko. Ja mogę mu jedynie je zakrapiać.
Bardzo dziękuję za pomoc dla Imbirka, bez Was nie mógłby mieć codziennej hospitalizacji.
Proszę trzymajcie za niego kciuki.
Ewa
pozostały czas na zebranie pieniędzy:
kwota do zebrania:
4500 zł
Aktualizacja 20.05.2024
Kochani, na razie nie udało się zebrać tyle pieniędzy, żeby zrobić Imbirkowi operację i usunąć mu zakażone oczko. A maluch jest słabiutki, cały czas śpi a ja co chwila sprawdzm, czy jeszcze żyje. Byłam z nim rano na kroplówce, ale dopóki nie operujemy Imbirka, to jest tylko doraźne działanie. Proszę Was bardzo o PILNĄ pomoc dla tego maleństwa!
Ewa
JEGO HISTORIA
Granica między życiem a śmiercią jest bardzo cienka. Maleńki Imbirek stąpa po niej bardzo ostrożnie. Nie chce umierać. Leży cichutko na kratce kanału ściekowego i czeka, chociaż nie wiem na co. Na śmierć? Na ratunek? Czy może na to, że ktoś rzuci w pobliżu jakiś śmieć, który nada się do zjedzenia?
Imbirek jest skrajnie wychudzony. Przez cienką skórę widać każdą jego kosteczkę. Nigdy wcześniej nie widziałam tutaj tego maleństwa. Czy to jest kolejne kocie dziecko, które zostało wyrzucone, bo zachorowało?
Jedno z oczu Imbirka wygląda strasznie. Jest szaro-białe, pokryte półpr`zezroczystą galaretą i wygląda jakby było martwe. Drugim, pięknym zielonym okiem Imbirek przygląda mi się ze strachem i bezradnością. Kiedy chcę go dotknąć, kuli się przerażony, a potem próbuje uciec, ale okazuje się, że nie ma wystarczająco dużo siły. Imbirek jest jak takie dzikie małe piwniczne kotki, które na pewno każdy z Was widział. Takie, które na widok człowieka od razu czmychają w najdalszy kąt, do mamy. Tyle, że mamy Imbirka nigdzie w pobliżu nie ma.
Kucam przy kulącym się ze strachu Imbirku i najpierw mówię mu cichutko, żeby się mnie nie bał. Że jestem tu po to, żeby mu pomóc. Że teraz już wszystko będzie dobrze. Potem bardzo delikatnie podnoszę maleństwo i zabieram je prosto do kliniki.
Lekarze w klinice już mnie znają i wiedzą, że nie odpuszczę. Dlatego zgadzają się obejrzeć Imbirka, chociaż na razie nie mogę im za to zapłacić.
Lekarz, który badał Imbirka od razu ocenił, że maluch jest skrajnie osłabiony wychudzony i odwodniony. Ma też gorączkę. Dlatego od razu podał mu odżywczą i nawadniającą kroplówkę.
Mówi, że Imbirka zaatakowały dwa rodzaje wirusa: harpovirus i kalicivirus, oba bardzo niebezpieczne, szczególnie u tak maleńkiego i wycieńczonego kociego dziecka. Pozbawione sierści miejsca na ciele to również objaw skrajnego wyczerpania Imbirka chorobą i głodem.
Chore oczko wygląda bardzo źle. Imbirek już nigdy nie będzie na nie widział. Lekarz mówi, że bardzo pilnie trzeba je usunąć operacyjnie, żeby wirus nie zaatakował drugiego oka. Gdyby tak się stało, to maluszek dziecko straci wzrok na zawsze.
Imbirek musi być pilnie hospitalizowany, bo stan jego zdrowia jest krytyczny. Bez intensywnego leczenia nie przeżyje. Wirusy, które go zaatakowały, bardzo szybko zabiją jego słabiutki organizm.
Na razie nie mogłam zostawić Imbirka w klinice, bo nie miałam jak zapłacić nawet za tą wstępną diagnozę. Imbirek jest ze mną w domu, dostał dożylnie mocne leki i teraz śpi.
Kochani, pomóżcie! Jeśli w ciągu 24h nie zbierzemy pieniędzy na hospitalizację i operację Imbirka, to maleństwo praktycznie traci szansę na przeżycie.